Około godziny 13. Korek. Za korkiem kobieta, mężczyzna, druga kobieta, pobocze, w tle dom cyganów. Trasa Zachód-Wschód, miejsce pomiędzy Lublinem a Świdnikiem. Droga dwupasmowa. Przejście dla pieszych.
Starsza kobieta leży na poboczu w tzw. pozycji bezpiecznej, wyglądającej prawie jak embrionalna. Jest siwa, ma na sobie zwykłe ubranie, chyba też torebkę. Przed nią chodzi w tę i z powrotem druga kobieta, dużo młodsza, w luźnym stroju. Chodzi w tę i z powrotem trzymając się za głowę obiema rękami, cała się trzęsie. Samochód stoi w pobliżu. Karetki ani policji jeszcze nie ma. Kobieta nie wie, co zrobiła, starsza pani leży na żwirowanym poboczu, pod głową jest widoczny czerwony kolor.
Mężczyzna wydaje się bardzo spokojny, stoi obok z założonymi rękami - już nic nie zdziała. Może jest przypadkowym przechodniem, może pasażerem samochodu, który potrącił starszą kobietę. Jeśli jest przechodniem, to zostanie do przyjazdu policji, złoży zeznania, a później pójdzie do domu i zostawi bądź wymaże z pamięci obraz wypadku. O kobiecie-kierowcy może kiedyś sobie przypomni, być może z agresją. Ale jeśli jest pasażerem, może być mężem, bratem bądź znajomym kobiety-kierowcy. Jeśli jest kimś jej bliskim będzie znał jej tragedię i będzie mógł albo jej pomóc albo ją napiętnować. Zamknąć się i odsunąć od niej. Ale i tak będzie musiała sama poradzić sobie z tym, co zrobiła.
Widziałam ciała zawinięte w czarne folie, rozbite szyby, spalone koła, samochody owinięte w harmonijkę wokół latarni lub drzew, ludzi ułożonych w pozycji bezpiecznej. Ale do tej pory nie widziałam nikogo, kto potrącił człowieka, nie będąc pewnym, czy go nie zabił. Do tej pory.
Starsza pani przejdzie do statystyk, ale skrzywdziła bądź zabiła ją nie brawura, nie głupota, nie prędkość, ale inna kobieta.
Od tej pory będzie pewnie inaczej patrzeć na życie. Nie tylko ona zresztą.
A słowa zwolnij - szkoda życia nabrały nowego sensu.